Na początku chciałem zostać weterynarzem, później, krótko inżynierem i w końcu od drugiej klasy liceum (obecnej pierwszej) prawnikiem, a w międzyczasie chciałem jeszcze zostać didżejem. I może własnie dlatego wybrałem klasę o profilu matematyczno – fizycznym i „zgodnie” z profilem zainteresowałem się humanistycznym prawem.
Zdawałem „starą” maturę.
Moja próbna z języka polskiego wypadła fatalnie na ocenę mierną (obecnie dopuszczającą) z minusem.
Profesor Teresa Kozłowska, matematyczka i wychowawczyni mojej klasy pokłóciła się z polonistką, bo jak się okazało połowa klasy w ogóle nie zdała próbnej matury, prawie druga połowa „zaliczyła” tak jak ja na mierną, oraz chyba tylko 4 osoby z 34 otrzymało wyższe oceny. Dla naszej wychowawczyni był to szok. Dla nas też. Największy chyba jednak dla, już niestety nieżyjącej, profesor Wiery Maliszewskiej.
Na maturze zdawałem język polski, rosyjski oraz historię – takie same przedmioty, które musiałem zdawać na egzaminach na prawo.
Na maturze z historii „poszło ” mi rewelacyjnie. Jednak do dzisiaj uważam, że matura z historii w kształcie, jaki zdawałem była zupełnie bezsensowna. Pisanie historycznego eseju na temat polityki Jagiellonów bez żadnych materiałów i źródeł było pomysłem niedorzecznym.
Profesor Moździerska nam powtarzała: jak usłyszycie tematy to pierwsze pytanie jakie sobie zadacie powinno być następujące: czy mam taką ściągę? Jeśli odpowiedź będzie negatywna to drugie takie samo pytanie należy zadać sąsiadowi. Jeżeli odpowiedź negatywną otrzymasz od sąsiada to zastanów się jak zdać maturę w następnym roku. Jak więc widać historyczka także uważała to za bezsens – chociaż proponowała przygotowanie „materiałów i źródeł”.
Po ustnym egzaminie z języka rosyjskiego profesor Irena Stojak stwierdziła, że ty Łobko to masz farta, wylosowałeś do odpowiedzi rewelacyjne tematy.
Wspomniana wyżej profesor Kozłowska, na naszym ostatnim pożegnalnym spotkaniu klasy B – rocznik 1989 – 1993 – z rezygnacją obiecała, że już nigdy nie będzie wychowawczynią żadnej klasy. Wtedy to dla nas był komplement. Tak byliśmy „wyjątkowi”. Dzisiaj po 19 latach myślę, że miała nas po prostu dość. Byliśmy źródłem radości, mniej lub bardziej śmiesznych zdarzeń, a przede wszystkim kłopotów. Zgodnie z życzeniem, które wypowiedziała Profesor Kozłowska w 1989 r. kiedy byliśmy w pierwszej klasie. Chciała mieć klasę podobną do tej z filmu Magdaleny Łazarkiewicz „Ostatni Dzwonek”. No i niestety miała.
Po maturze postawiłem wszystko na jedną kartę. Prawo. Nie zostawiłem sobie alternatywy w postaci drugiego kierunku. „Złożyłem” papiery na tylko jeden wydział w Białymstoku. Chociaż nie – wtedy była alternatywa – wojsko. Armia z powszechnego i obowiązkowego poboru.
O zostaniu menedżerem nigdy nie myślałem. Dlatego, że na studiach prawniczych menedżerki nie uczą, a wchodzące wówczas studia MBA były kosmicznie drogie – no i dlatego poza moim zasięgiem.
Dziś na ścianie w gabinecie wisi mój dyplom MBA i Wydziału Prawa UwB.
Drodzy tegoroczni maturzyści jak widać marzenia się spełniają, a matura jednak jest do zdania. Życzę wam w maju powodzenia, a teraz myślę, że czas najwyższy – jeżeli nie zacząć się uczyć – to przynajmniej zlokalizować gdzie są książki i zapytać kolegów czy mają ściągi. Warto chociaż raz je przeczytać.
A ja kończąc myślę już o tym jak wieczorem sobie „pomiksuję” jak didżej i pogłaszczę swoje koty jak weterynarz.
(MŁ)