Wiosna nadchodzi dużymi krokami. Słońce świeci coraz wyżej. Zmiana czasu już za nami. Dzień jest dłuższy, ale o szóstej rano jakoś tak ciemniej się zrobiło.
Czas najwyższy na zmiany, bo natura zaczyna się zielenić i jak to na wiosnę warto zrobić cos nowego. Ja w ubiegłym roku w ramach uprawiania sportu wybrałem golfa. Jak się okazało nie jest to dyscyplina sportu, w której nie potrzeba żadnego wysiłku fizycznego. Przy jednej grze trzeba spędzić jakieś 5 godzin na świeżym powietrzu i przejść jakieś 4 – 5 km. Nie mówiąc już o tym, że trzeba jeszcze pomachać kijem pozginać się do piłeczki, czy przybrać właściwą pozycję.
Chociaż po partyjce golfa niewielu wygląda na wyczerpanych fizycznie – bo wysiłek jest rozłożony na kilka godzin to jak się okazuje ilość spalonych kalorii dorównuje, ba nawet przewyższa ilość kalorii spalonych w czasie meczu piłki nożnej, tenisa czy rugby.
W trakcie jednego meczu golfowego spala się jakieś 1800 kalorii, przy piłce nożnej i rugby 1200, a 1,5 godzinny tenisowy mecz singlowy to „zaledwie” 960 kalorii.
Te wszystkie porównania i statystki świadczą o tym, że golf nie jest sportem dla leniuchów.
Ostatnio usłyszałem uwagę, że mam nie wspominać o golfie, bo to dyscyplina sportu źle się kojarząca.
A ja uważam, że Golf to nie dla typków spod ciemnej gwiazdy. Znam co najmniej 3 osoby grające w golfa, żadne z nich nie jeździ najnowszym BMW i nie ma wielkiej willi z basenem na Florydzie. Są normalnymi mieszkańcami naszego miasta. Nigdy nie widziałem na polu niejakiego Mira ;), ani Czerkawskiego, który też grywa. Nie odnotowałem też kontaktów z Tomaszem Iwanem – byłym piłkarzem, obecnie biznesmen. Widziałem go dwa razy na polu, ale nie rozmawiał ze mną o interesach. W ogóle na siedemdziesięciu hektarowym obszarze bardzo jest trudno znaleźć biznesmena.
Wreszcie golf to nie „lansik” z kijaszkiem w ręce. Większy „lansik” to motolotnie czy skakanie z banji. Trudno się lansować gdzieś, gdzie po horyzont jest trawa i może kilka sylwetek golfistów majaczy w oddali. Oczywiście w trakcie gry jest czas na rozmowy z partnerem, z którym się umówiłeś na grę. Ja na polu golfowym zwykle jestem z synem i gadamy. O różnych sprawach. O szkole, o nauce, o grach, telefonach, a ostatnio o harmonijce ustnej.
Łączę, więc przyjemne z pożytecznym. Przebywanie na świeżym powietrzu, integracja z dziećmi jak i spalanie kalorii. Czuję się spełniony, no może po tym wszystkim można by było rozpalić grila ;).
A więc sezon golfowo- grillowy uważam za rozpoczęty.
Marcin Łobko