Rzadko coś mnie wyprowadza z równowagi. Jednak w przeciągu ostatnich siedmiu dni miałem okazję ku temu dwa razy.
Na szczęści e zdarzenia nie miały miejsca w Płońsku, ani tez w okolicach.
Najświeższe miało miejsce w ostaną niedzielę. Wszyscy pamiętamy przynajmniej dwa wypadki minibusów z początku lata, gdy przepełnione rozbijały się gdzieś na trasie lub wpadały pod pociąg. Ginęło mnóstwo niczemu niewinnych ludzi. Cały kraj (jak ja nie lubię takich zwrotów) był w szoku.
Wielu pukało się w głowę. Jak tak można? Gdzie, odrobina myśli kierowcy, który zapakował tak wielu pasażerów do swojego mikro autobusu? Podobne zdarzenia media relacjonowały kilka razy zawsze z podobnym oddźwiękiem i zawsze – później – bez refleksji.
Otóż w ostatnią niedzielę wsiadając do samochodu zauważyłem samochód marki Lublin jakiejś ochotniczej straży pożarnej. Początkowo wydawało mi się, że widziałem w środku potwornie ściśnięte nastolatki. Odwróciłem się drugi raz i uznałem, że się mi wydawało. Jednak za chwilę d drzwi bocznych dosłownie „wysypało się” kilkunastu nastolatków. Przyznaję takiego widoku nie spodziewałem się nigdy zwłaszcza, że zawsze uważałem strażaków za bardzo odpowiedzialnych ludzi. Ten kierowca nie był. Niestety nie zdążyłem zanotować numerów rejestracyjnych, aby poinformować o tym odpowiednie organy ścigania.
Pierwsze zdarzenie zaś związane jest ze zdrowiem i lekarzami. Kilka miesięcy temu zwróciła się do mnie koleżanka mojej mamy z prośbą o pomoc. Ponieważ jej synowa zginęła tragicznie, wychowuje dwoje swoich wnucząt. Jedno z nich jest „bezglutenowcem” – choruje na celiakię. W celiakii należy przestrzegać ściśle odpowiedniej diety pozbawionej glutenu. Gluten jest obecny w pszenicy, owsie, życie i życie. Owa babcia starając się nie skrzywdzić wnuczki zachować dietę. Nie zawsze jej się to udawało. Zadzwoniła po radę o to, co kupować, jak kupować może jak też przygotowywać posiłki. Ponieważ w rodzinie mamy doświadczenie z taką dietą mogliśmy jej pomóc.
W trakcie rozmowy okazało się, że wnuczka raczej nie jest okresowo badana, aby sprawdzić czy organizm właściwie reaguje na dietę. Jedynie sprawdzał ja lekarz rodzinny – pediatra. Babcia nie wiedziała, kiedy wnuczka ostatni raz była sprawdzana. Po długich namowach, kilu fortelach (między innymi umówieniem jej do gastroenterologa dziecięcego specjalizującego się między innymi w celiakii) namówiłem ją, aby przyjechała do Warszawy na badania. Jednak odkładałem słuchawkę bez przekonania o tym, że pojedzie z wnuczką na badania – po miesiącu jednak zadzwoniła z podziękowaniami, że dostała wyniki. Cóż się okazało. Wnuczka jest zdrowa i nigdy nie była chora. Dla wnuczki skończyła się długa i uciążliwa dieta, a dla babci niepewność czy prowadzi ją prawidłowo.
Na orzeczeniu lekarskim wprost stwierdzono, że wcześniejsze rozpoznanie nie miało podstaw i zostało stwierdzone bez jakichkolwiek badań. Mam nadzieję, że lekarze to piszący zgłoszą to odpowiednim swoim władzom. Babcia i dziecko zmarnowały kilka lat na bezsensownej diecie. W przypadku babci długo nie trwała, zaś w przypadku dziecka kilka lat to epoka!
Czyż można o tym czytać ze spokojem?
Tymczasem nastąpił wrzesień i kolejne zdarzenia mogące wyprowadzać z równowagi. Chociażby pierwsze dni dzieci w szkole lub przedszkolu. Dzieci pewnie to jakoś wytrzymają, a z rodzicami będzie raczej „słabo”.
Marcin Łobko