Lato, lato i już po urlopie. Niestety.
Udało nam się w tym roku oszukać system. Zawsze, kiedy jeździliśmy nad polskie morze było zimno lub lało. W tym roku pojechaliśmy nad morze nie na tydzień, a na dwa. I udało się.
Pierwszy tydzień było zimny, drugi zaś słoneczny i dało się poleżeć na plaży. Nie utopiliśmy samochodu tak jak miało to miejsce w ubiegłym roku, również jak na razie nie dostałem żadnego mandatu. Chyba, że jak zwykle z Bobolic przyjdzie propozycja żeby wnieść opłatę do kasy miejskiej w wysokości 300 zł, a jak nie to -200 zł i 6 punktów karnych podzielę się z państwem polskim (w tym przypadku wzbogaciło się państwo).
Dlaczego na wakacjach częściej niż zwykle mam wrażenie (a zdarza mi się to bardzo rzadko), że większość osób, które spotykam na drodze chce mnie oszukać i wyciągnąć kasę? Może naprawdę turysta to produkt jednorazowy. Przyjedzie, zapłaci półtora razy więcej i zniknie?
Dlaczego kupując chleb na ulicy jakiegokolwiek morskiego kurortu słyszę, że jest dobry, naturalny, bez polepszaczy, a jak tylko się go dotknie to od razu można wyczuć, że oprócz polepszaczy nie ma w nim nic więcej?
Nie piszę już o naciągaczach żerujących na dzieciach sprzedających badziewne, niedziałające zabawki. Tu szkoda słów, palców, monitora, papieru etc.
Co do mandatów ostatnio odnoszę wrażenie poparte z resztą publikacjami, że gminy i państwo zaczęły traktować opłaty za mandaty jak normalny przychód. Zaczęły się kombinacje związane z powiększeniem tego przychodu. Słyszałem, że minister finansów chce prawie półtora miliarda przychodu z mandatów, a gmina Biały Bór w Zachodniopomorskiem (leżąca obok wspominanych wcześniej Bobolic) planuje, że 20% dochodu budżetu gminy to będą mandaty. Biały Bór chyba rzeczywiście nie ma nic do zaoferowania (z wyłączeniem zdjęcia z wakacji z fotoradaru lub zaproszenia do sądu grodzkiego), bo turyści się tam nie zatrzymują, na tere miasta wszędzie znaki z ograniczeniem prędkości do 40, a czasami nawet do 30 kilometrów na godzinę. Minister finansów zaś kupuje następnych 300 radarów.
Oczywiście wykroczenie nie powinno się opłacać. Nikomu nie powinno się opłacać! Ani dla kierowcy, ani dla gmin czy państwa. Mam postulat do rządu, może też do posłów zaplanujcie w jednej z nowelizacji prawa o ruchu drogowym, aby pieniądze z mandatów nie szły na cokolwiek. Niech idą na konkretnie ściśle określone zadania. Niech będą one zgromadzone w oddzielnych funduszach gminnych, czy państwowych i niech pójdą one tylko i wyłącznie na budowę nowych, lepszych i szybszych dróg. Niech drogi będą bezpieczne i bez ograniczeń, aby nie trzeba było łapać w pułapkę ograniczeń kierowców.
Chyba, że kierowca to produkt jednorazowy przeznaczony jedynie do płacenia mandatów w trakcie jazdy po kiepskich i zużytych drogach.